22.08.2015

Dotrwać do końca

Małgorzata Całka

Poczuć, jak to było w czasie drugiej wojny światowej. Przeżyć choć namiastkę tego co działo się w kryjówkach pod podłogami, za szafami, w stodołach. Twórcy spektaklu The Hideout/Kryjówka chcą, abyśmy to wszystko poczuli na własnej skórze. Według ich woli odczuwamy niepokój, dyskomfort, przekraczanie granic naszej intymności. To nie jest spektakl, który się ogląda, ale w którym się uczestniczy.

Na początku w małym pomieszczeniu pełnym krzeseł, przy nastrojowym świetle, dwójka dziewczyn opowiada historie z czasów drugiej wojny światowej. Przypominają nam zabawę w chowanie w ziemi tzw. „sekretów", małych fotografii pod szklaną szybką. Na ścianie tuż za nimi jest wyświetlany film obrazujący przebieg tej zabawy. Z biegiem czasu okazuje się, że historie dotyczą rodzin żydowskich, tego, co się z nimi działo podczas wojny i jak udało się im ją przetrwać.

Pierwsza część spektaklu przypomina intymną rozmowę najlepszych przyjaciół, w małym pomieszczeniu robi się rodzinnie, przytulnie, wszyscy są blisko siebie. A historie wciąż płyną i płyną. Po jakimś czasie kolejni widzowie są wyprowadzani z pokoju. Jestem jedną z ostatnich osób, więc mój niepokój wzrasta z każdą chwilą. Co będzie dalej? Jako ostania zostaję wprowadzona do ciasnego pomieszczenia, powietrze już na początku jest nieświeże, panuje zaduch i mrok, wszędzie wokół siedzą ludzie, pośrodku na krzesłach w przestrzeni splątanej sznurkiem siedzą kobiety w samej bieliźnie. Wchodzę jako ostatnia, więc nie ma już dla mnie miejsca . Chowam się gdzieś w kącie, ale ciągle muszę się przemieszczać. Bo wszędzie zawadzam.

Zaczyna się spektakl. Aktorki niczym zwierzęta wydające odgłosy małp skaczą nieporadnie po całej przestrzeni. Pojawia się monotonna wprowadzająca w trans muzyka oraz narrator, którego nie widzimy, ściszonym głosem zaczyna kontynuować historie z pierwszej części spektaklu. Są to opowieści o życiu aktorki Ireny Solskiej, nawiązanie do Wesela Wyspiańskiego, a także do mitu o Ariadnie. Aktorki odgrywają różne historie rodzin żydowskich, dużo w tym wszystkim rozpaczy, okrucieństwa.

Pierwsza część spektaklu ze swoją ubogą scenografią i ciasnym pokoikiem miała służyć nawiązaniu intymnej więzi z widzem. Wyprowadzanie z pokoju w niewiadomym celu symbolizowało wyprowadzanie Żydów przez Niemców z ich domów. Druga część przedstawienia to tytułowa kryjówka. Mamy poczuć się jak bohaterowie przytaczanych historii. W tym drugim pokoju nie czujemy się już intymnie, tu nasza intymność jest przekroczona. Ściśnięci w dusznym pomieszczeniu widzowie, co chwila popychani i odsuwani przez aktorów. Ja czułam się szczególnie, nie mogąc znaleźć stałego miejsca w tym spektaklu – dosłownie i w przenośni walczyłam o przetrwanie w tym pomieszczeniu, próbując w nim pozostać. Szturchana i przesuwana czułam się bardziej uczestnikiem niż widzem tego przedstawienia.

Pod koniec tlenu w sali było coraz mniej, a historie ciągnęły się bez końca. Na twarzach zebranych malowało się zniecierpliwienie i przemęczenie. Według mnie takie było założenie twórców, na próbę została wystawiona wytrzymałość widza. Został zmuszony do myślenia o tym, kiedy będzie wreszcie koniec, kiedy wreszcie będzie mógł zaczerpnąć świeżego powietrza. Podobnie było z ludnością żydowską, która ukrywała się w takich pomieszczeniach, myśląc o tym, kiedy wreszcie je opuści. Ten spektakl bardzo silnie do mnie przemówił, myślę, że został zrobiony w sposób najlepszy z możliwych. W innych warunkach wszystkie te opowieści nie byłyby takie prawdziwe.

Powiązane wydarzenia